Uwaga! Opowiadanie Yaoi
Harry Potter x Tom Riddle. Witam, oddaję w wasze ręce prolog mojego
opowiadania - Signum Temporis. Mam nadzieję że wstęp wzbudzi w was
ciekawość i będziecie zaglądać na bloga. Betowały: Mato- Dzięki
niej ten tekst wygląda finalnie tak jak teraz, odwaliła świetną
robotę za co jestem jej bardzo wdzięczna.
Prolog
Chaos, tupot biegnących nóg, krzyki,
błagające o litość głosy, lament przegranych czekających tylko
na dwa słowa, które skończą ich życie, krew ... tak wiele krwi.
Zdawała się zabarwiać zieloną trawę na swój kolor. Wszędzie
leżały ciała tych, którzy zginęli, były tak liczne. Na twarzach
zmarłych malowało się cierpienie i rezygnacja. Hogwart … taki
piękny … stał w ogniu, a wokół niego trwała bitwa. Ciemność
miała druzgoczącą przewagę i kwestią czasu było jej zwycięstwo.
Gazeta, którą ta, która śniła, zobaczyła pod swoim butem,
pokazywała datę 02.05.1998 roku. Rozważania i obserwacje przerwał
mrożący krew w żyłach śmiech ... gdzieś za nią. Odwróciła
się w tym kierunku i zauważyła mężczyznę ze zdeformowaną
twarzą, przypominającego węża, trzymającego za gardło chłopca,
który próbował się bronić resztą sił. Zupełnie nieskutecznie.
Pobiegła w ich kierunku chcąc zrobić cokolwiek, jednak było za
późno. Zobaczyła gasnące oczy młodzieńca, niemalże identyczne
jak promień światła, którym został ugodzony. Ostatnie co
zobaczyła to blizna na jego czole w kształcie błyskawicy oraz
zaskoczony wyraz twarzy oprawcy. Jeszcze chwila i wężopodobny
mężczyzna zaczął krzyczeć rozdzierająco, głosem
przypominającym ranne zwierzę.
Kasandra obudziła się nagle. Przez
chwilę leżała jeszcze wracając do rzeczywistości, po czym
wstała, wzięła ze stolika różdżkę i stanęła nad
myślodsiewnią. Ten sen zdecydowanie wymagał wielokrotnego
prześledzenia. Skupiła się i już po chwili strząsnęła
srebrzystą nitkę do myślodsiewni. Makabryczna wizja była urywkiem
przyszłości. Nigdy dotychczas nie miała wizji z czasów tak
odległych. Przeczuwała, że miała ona ukryte znaczenie. Do dzisiaj
wieszczka trzymała się nadziei, że nic gorszego od Gellert'a nie
będzie prześladować czarodziejskiego świata. Niestety, sen który
właśnie się skończył rozwiał jej złudzenia. Potwór, którego
widziała, przewyższał okrucieństwem obecnego Czarnego Pana
Wielkiej Brytanii. Kasandra przymknęła oczy, zastanowiła się
krótko i wróciła do nocnego stolika. Napisała szybko notatkę do
Armando Dippet'a, obecnego dyrektora Hogwartu, po czym obudziła
drzemiącą na żerdzi sowę gładząc ręką jej gładkie pióra i
wręczyła jej złożoną karteczkę:
– Zanieś to moja kochana do
dyrektora Hogwartu jak najszybciej. – Nakazała, przekazując list
i obserwując odlatującą sowę tak długo, aż zniknęła z jej
pola widzenia. Po wysłaniu wiadomości Kasandra przejrzała
kilkakrotnie wspomnienie umieszczone w myślodsiewni, po czym
ponownie umieściła je w swojej głowie uznając, że tam było
bezpieczniejsze. Westchnęła ciężko podejmując decyzję. Nie
mogła tego zostawić, musiała zacząć działać.
Z samego rana, Kasandra z podręczną
walizką zmniejszoną i schowaną w kieszeni, była już w Hogsmeade.
List od Armando dostała nad ranem i przeczytała upewniając się co
do treści, choć odpowiedź znała już szybciej. Po tylu przeżytych
latach, doświadczenie nauczyło ją, że ludzie obawiają się
odmienności i że nie każdy ma dar przewidywania przyszłości. W
efekcie utwierdziła się w przekonaniu, że nie warto wyprzedzać
tego, co jak wiedziała i tak nadejdzie. Przez myśl przemknęło jej
domniemanie: „ Pewnie dlatego miałam tak niewielu znajomych w
szkole. W końcu musiało być strasznie irytujące, że wiele rzeczy
wiedziałam z wyprzedzeniem ...”. Wieszczka spokojnie przechadzała
się po uliczkach miasteczka, co jakiś czas wymieniając
pozdrowienia ze znajomymi czarodziejami. Czuła, że znalazła się
tutaj nie bez przyczyny, ale nie bardzo na razie wiedziała dlaczego.
Szła więc i oglądała wystawy sklepowe czekając. Wreszcie się
doczekała. Skręcając w kolejną uliczkę ujrzała mały sklepik z
nazwą tak starą, że praktycznie nie dało się jej już
przeczytać. Sklep, który z pewnością nie wyróżniał się
spośród innych i bardzo łatwo można było go nie zauważyć,
przyciągał jej uwagę jak magnes. Nie zastanawiając się dłużej
weszła do środka:
– Dzień dobry! – Krzyknęła
wesoło, by zawiadomić właściciela o swoim przybyciu, jednak ten w
odpowiedzi tylko coś odburknął i wrócił do polerowania starej
klepsydry. Pomieszczenie nie było duże i przypominało bardziej
graciarnię niż sklep. Kasandry to jednak nie odstraszyło. Zakasała
rękawy sukni i zaczęła poszukiwania. Było tutaj naprawdę sporo
ciekawych przedmiotów i kusiło ją, by kupić kilka, ale jej mąż
prawdopodobnie znowu by ją zrugał, że przynosi śmieci do domu.
Wróciła więc do poszukiwań. Po pewnym czasie jej uwagę przykuło
stare pudło, po które natychmiast sięgnęła otwierając i
odsłaniając zawartość. Spodziewała się naprawdę czegoś
niesamowitego bo czuła, że to właśnie z tej przyczyny tutaj
trafiła, dlatego gdy zobaczyła dwa dzienniki oprawione w skórę,
ledwo stłumiła jęk zawodu. Nie rozumiała jeszcze dlaczego właśnie
dzienniki miała znaleźć, ale z reguły nie kłóciła się
Przeznaczeniem. Zapłaciła i wyruszyła w stronę Hogwartu.
Hogwart nie zmienił się od czasu, gdy
go ostatnio widziała i wieszczka odczuła ulgę. Wciąż przecież
pamiętała ostatnią wizję, dlatego teraz zachwycała się okazałą
budowlą i umocniła się w postanowieniu, że zrobi wszystko co w
jej mocy, by nie dopuścić do okrutnych wydarzeń ze snu. Musiała
sprawdzić … dlatego podeszła do kamiennej ściany zamku i
dotykając jej zamknęła oczy. Niestety obraz wydarzeń z wizji
wciąż był równie krwawy i straszny. Nic się nie zmieniło.
Kasandra westchnęła patrząc smutno na szare, gdzieniegdzie pokryte
bluszczem ściany i przy okazji zauważyła, że jej stary przyjaciel
Albus Dumbledore obserwuje ją z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Ostatnim razem, gdy dane było im się spotkać, nie rozeszli się
pokojowo. Zanim Albus do niej podszedł, wieszczka postanowiła
zignorować osobiste sprawy i spokojnie porozmawiać. Mężczyzna,
ukłonił się nisko całując jej dłoń:
– Kasandro, dyrektor oczekuje Cię w
swoim gabinecie – powiadomił krótko. – Zatem prowadź Albusie.
– Odpowiedziała jasnowidząca równie krótko, kiwając sztywno
głową na powitanie.
Droga do wieży, w której znajdował
się gabinet minęła im w ciszy. Kasandra przez chwilę zastanawiała
się czy powinna podjąć rozmowę, jednak gdy przypomniała sobie
ostatnią dyskusję z nauczycielem transmutacji, mimowolnie poczuła
irytację oraz złość. Zamiast tego obserwowała z nieukrywanym
zachwytem szkolne korytarze pełne magicznych zbroi, żywych obrazów
i przenikających przez ściany duchów. Dawno tego nie widziała.
Minęli grupkę uczniów, którzy przechadzali się korytarzem
spoglądając na nią nieufnie i podejrzliwie. Po ich zachowaniu
domyśliła się, że ma do czynienia z dziećmi z domu węża. W
pewnych aspektach niektóre domowe cechy pozostały niezmienione.
Uśmiechnęła się do nich przyjaźnie machając ręką na
przywitanie i w duchu chichocząc z ich zaskoczenia. Widać było, że
również wady systemu domów pozostały takie same i Slytherin
wciąż odstaje od reszty. Gdy już doszli do gargulca strzegącego
przejścia, posąg sam się odsunął, ukazując spiralę schodów
prowadzących do komnat dyrektora:
– Armando! Świetnie wyglądasz! –
Wykrzyknęła podchodząc do starszego mężczyzny i całując go w
policzek. Dyrektor Hogwartu zdawał się być przyzwyczajony do
podobnych powitań, więc tylko uśmiechnął się ciepło do
Kasandry odpowiadając:
– Moja droga, naprawdę dobrze Cię
widzieć, choć przyznam, że wiadomość od Ciebie bardzo mnie
zmartwiła.
– Jeśli to nie problem, chciałabym
porozmawiać na osobności. – Odpowiedziała rzucając Albusowi
wymowne spojrzenie, na co ten ukłonił się dyrektorowi i wyszedł
bez słowa z pomieszczenia.
– Najwyraźniej powinienem się
martwić, rzadko widywałam na twojej wiecznie uśmiechniętej twarzy
tak poważny wyraz. – Stwierdził dyrektor podsuwając Kasandrze
krzesło, na które lekko opadła.
– Masz rację ... Miałam wczorajszej
nocy straszliwą wizję przyszłości i jak się zapewne domyśliłeś
po moim wcześniejszym liście, dotyczyła ona Hogwartu. I proszę,
zanim coś powiesz, byś absolutnie nikomu nie zdradzał przebiegu
tej rozmowy oraz jej pochodnych, a zwłaszcza Albusowi. – Zażądała.
– Masz moje słowo. W końcu Hogwart
bardzo wiele ci zawdzięcza i byłbym niewdzięcznikiem odmawiając
jakiejkolwiek Twojej prośbie. Chociaż przyznam, żałuję, że
twoje stosunki z Dumbledore'em wciąż są napięte. Jednak to sprawy
między wami, w które nie zamierzam się mieszać. Powiedz czego
potrzebujesz, a to dostaniesz.
– Obecnie potrzebuję miejsca, w
którym mogłabym spać. Potrzebuję kogoś sprawdzić i prawdę
mówiąc nie mam pojęcia ile może mi to zająć. – Stwierdziła,
a brwi dyrektora Hogwartu lekko uniosły się w zdziwieniu. Mimo to
odpowiedział:
– Oczywiście moja doga, oczywiście.
Słomka wskaże Ci drogę do komnat. – Jak na zawołanie pojawiła
się skrzatka domowa, która ukłoniła się nisko prosząc, by
kobieta za nią poszła. Wieszczka ciepło pożegnała się z
dyrektorem życząc mu dobrej nocy i udała się za stworzeniem.
Obudziła się wypoczęta, gotowa do
poszukiwań. Przeczucie nigdy jej nie myliło i wiedziała, że
wkrótce znajdzie osobę, z którą powiązana była wizja. Podczas
śniadania, zajmując jedno z miejsc przy stole nauczycieli,
przyglądała się wchodzącym przez wrota do Wielkiej Sali uczniom.
Z czasem zaczęła być coraz bardziej znużona widząc, że
większość z nich jadło już beztrosko śniadanie, od czasu do
czasu rzucając jej zaciekawione spojrzenia, na które zwyczajowo
uśmiechała się ciepło. Niestety, jak dotąd nie odkryła tego o
kogo jej chodziło. Westchnęła ciężko tworząc na swoim talerzu
abstrakcyjny obraz składający się z marchewki, groszku oraz mięsa.
Usłyszała po swojej lewej stronie cichy chichot dyrektora,
obserwującego jej poczynania, ale zareagowała na to jedynie lekkim
uśmiechem i wzruszeniem ramion, kontynuując swoje domniemane
dzieło. W końcu zajęła się rozmową z profesorem Slughorn'em, a
raczej on ją zajął. Odpowiadała półsłówkami, ale nauczyciel
eliksirów zdawał się nie przejmować jej małomównością,
wydawało się nawet, że taki stan rzeczy mu odpowiada i zalewał ją
potokiem wymowy nie pozwalając dojść do słowa. Drzwi Wielkiej
Sali ponownie otworzyły się ze skrzypnięciem, a zza nich wyłoniła
się grupka Ślizgonów. Kasandra porzuciła zabawę jedzeniem,
wyostrzając swoje zmysły i jej wzrok przylgnął do chłopca, który
przewodził grupie. Wyraźnie to od niego czuła nić przeznaczenia:
– Oh, to właśnie o nim Ci
wspominałem. – Powiedział nagle Horacy odwracając na chwilę jej
uwagę i wyrywając z transu:
– Słucham? Wybacz, ale przez chwilę
byłam w swoim świecie mógłbyś powtórzyć? – Poprosiła.
– Ten chłopiec, na którego
zwróciłaś uwagę to nasz najlepszy uczeń Tom Riddle. Jest
naprawdę zdolny. Od dawna nie było dane mi uczyć tak bystrego maga
jak on. Praktycznie nie ma dziedziny, która sprawiłaby mu
jakikolwiek problem. – Mówił z dumną nauczyciel eliksirów.
– Tom Riddle ... – powtórzyła w
zamyśleniu Kasandra, a po chwili zapytała jeszcze: – Jaki on
jest?
– Hmm ... Trzeba przyznać, że jest
dość skryty, ale zdecydowanie nie brakuje mu charyzmy. Jak widać
przewodzi nie tylko grupie swoich przyjaciół, ale i całemu domowi.
Ten chłopak ma w sobie coś za czym ludzie chcą podążać.
– To by wiele wyjaśniało ... –
Skomentowała cicho, tylko do siebie wieszczka, uważnie obserwując
Toma.
Riddle zauważył od razu zmianę w
kadrze nauczycielskiej. Przy stole prezydialnym siedziała kobieta w
średnim wieku z długimi, lekko kręconymi, rudymi włosami. Być
może nie zwróciłby na nią większej uwagi gdyby nie fakt, że
kobieta jawnie go obserwowała. W momencie, kiedy ich spojrzenia się
skrzyżowały, po ciele chłopaka przeszedł krótki dreszcz. Nie
wiedział ile trwała ich cicha konfrontacja, ale był zadowolony, że
to nie on przerwał wymianę spojrzeń. To czarownica ponownie
zwróciła swoją uwagę na profesora eliksirów i rozmowę, którą
z nim prowadziła. Tom postanowił zasięgnąć języka u blondyna
siedzącego obok niego, wychodząc z założenia, że ten może to
wiedzieć:
– Abraxasie, ta kobieta wydaje mi się
znajoma, może Ty masz pojęcie kim ona właściwie jest?
Malfoy oraz inni zaczęli się
przyglądać nowej osobie przy stole nauczycieli, która pozornie
była zajęta rozmową, ale Tom czuł, że wciąż go obserwuje kątem
oka:
– Czy nie jest to aby Kasandra
Tralawney? – Zapytał Black pozostałych, na co Abraxas kiwnął
potwierdzająco głową.
– Nie wierzę ... to naprawdę ona!
Ciekawy jestem co tutaj robi ... Grindewald dosłownie wypruwa sobie
żyły by ją złapać. – Skomentował Avery.
– Jest jasnowidzącą, to chyba
normalne, że jest nieuchwytna. Jednocześnie jest tak bardzo cenna
dla niego ... wyobraź sobie potęgę jaką może ci dać
przewidywanie przyszłości. – Odpowiedział Black, nie przerywając
przyglądania się wieszczce:
– Wątpię by to było takie proste
jak się wydaje, musi być jakiś haczyk w tej jej wizjach i
przepowiedniach, inaczej to nie miałoby sensu. Jeśli byłaby po
jasnej stronie, problem obecnego Czarnego Pana byłby już tylko
wspomnieniem. – Stwierdził Malfoy przypatrując się kobiecie.
Pozostali, włącznie z Tomem, również to robili do momentu, gdy
wieszczka wstała i opuściła salę. Riddle, mimo że jeszcze nic
nie zjadł, postanowił natychmiast udać się jej śladem. Kiedy
tylko wyszedł poza Wielką Salę, rzucił na siebie zaklęcie
kameleona i tak zamaskowany ruszył za jasnowidzącą.
Kasandra wiedziała, że młody uczeń
za nią się skrada, co jej nie martwiło, a wręcz odwrotnie, było
na rękę. Zastanawiała się, czy nie za bardzo się pośpieszyła,
czy nie powinna stopniowo okazywać zainteresowania tym konkretnym
uczniem, tym bardziej, że jak mówił Horacy, Tom jest zdolny,
wybija się ponad innych, więc łatwo byłoby zainteresować się
jego osobą. Już po chwili jednak porzuciła wszelkie wahania. Raz,
że było już za późno, a dwa nie było w zasadzie powodu by
zwlekać. Kiedy dotarła pod drzwi swojej komnaty zatrzymała się
czekając, aż chłopak się zbliży, zdecyduje ujawnić, a może też
odezwie. Nie myliła się, czego jak czego, ale odwagi to mu nie
brakowało:
– Mogłem się spodziewać, że taka
persona jak Pani z pewnością mnie wyczuje. Nie zaskoczyłem Pani.
– Oznajmił Riddle zdejmując z siebie zaklęcie kameleona.
–
To było bardzo trudne muszę przyznać, praktycznie całkowicie
ukryłeś swoją osobę i gdyby nie mój dar miałabym pewnie
problem. – Stwierdziła spokojnie Kasandra, przypatrując się
Ślizgonowi.
– Zapewne nie bez powodu poszedłeś
za mną? – Zapytała, z zainteresowaniem oczekując jego
odpowiedzi:
– Byłem w zasadzie ciekaw co Pani
tutaj robi. Nie na co dzień mam okazję widzieć i rozmawiać z
wieszczką. – Przyznał obserwując ją.
– Widzisz szukałam kogoś …
– I znalazła Pani tą osobę?
– Owszem, szybciej niż się
spodziewałam. – Uśmiechnęła się łagodnie, patrząc w oczy
ucznia.
Przeszedł ją dreszcz gdy spojrzała w
te osobliwe oczy. Patrząc w nie, zdobyła pewność, że tamten
potwór z wizji był stojącym przed nią chłopcem. Zastanawiała
się, co mogło się stać, jakie wydarzenia sprawiły, że ta osoba
stała się w przyszłości Czarnym Panem. Z opowieści Horacego
wynikało, że chłopiec znacząco wyróżniał się potęgą, że
był zdolny, inteligentny. Kasandra wciąż jednak się wahała, czy
warto zaryzykować właśnie dla niego? W grę chodziło nie tylko
życie tego Ślizgona, ale również wielu innych w przyszłości.
Ostatecznie podjęła decyzję i zrugała się wewnętrznie
wyciągając różdżkę. Nie powinna się teraz wahać. Chłopiec
również szybko sięgnął po swoją. Równocześnie rzucili
zaklęcia on obezwładniające, a ona:
– Tempus Fugit! – To ona miała
przewagę, zawsze ją miała. Strumień jaskrawego żółtego światła
wystrzelił w pierś maga, który znieruchomiał momentalnie.
Natomiast wieszczka spokojnie patrzyła jak zaklęcie wolniutko znika
w różdżce Riddle'a.
Nie było zbyt wiele czasu, więc
równocześnie sięgnęła do umysłu chłopca. Nie zamierzała
wnikać do przeszłości młodzieńca, gdyż zawsze uważała, że
wspomnienia należą tylko do ludzi, którzy je przeżyli i nikt inny
nie powinien ich przeglądać. Dlatego Legilimencja była jednym ze
znienawidzonych przez nią zaklęć. Szła wąską ścieżką, która
prowadziła do wielkiego drzewa, będącego manifestacją duszy Toma.
Zaskoczyło ją, że pień oraz większość gałęzi są oplątane
przez ciernie. Na samym szczycie było tylko kilka żółtych liści,
pozostałe gałęzie wyglądały jak martwe. Prawie całe drzewo było
czarne, co nie rokowało dobrze. Tom był wręcz przesiąknięty
czarną magią, która zdawała się go coraz bardziej pochłaniać.
Kasandra dotknęła dłonią pnia drzewa, by poznać możliwe ścieżki
przyszłości Ślizgona. Było ich kilka, jednak do którejkolwiek by
nie sięgnęła, zawsze lądowała w scenie, którą widziała
wczorajszej nocy. Szukała coraz bardziej zdesperowana, czując
rosnący niepokój. Nie widziała żadnej innej ścieżki dla niego i
gdy już się miała wycofać, zobaczyła małe światełko
znajdujące na chyba na najcieńszej gałązce. Tylko na niej były
dwa małe, zielone zalążki liści ... maleńkie, jakby nieśmiałe,
ale były. Sięgnęła niezwłocznie po tą gałązkę i zalały ją
wizje kolejnego wariantu przyszłości … Widziała … Tym razem
była na błoniach Hogwartu, przed pomostem na brzegu jeziora.
Widziała Toma w szatach nauczyciela wraz z innym chłopcem, który
opierał głowę na jego kolanach opowiadając coś, żywo
gestykulując dłońmi. Podeszła do nich bliżej i gdy teraz
przyjrzała się bliżej temu drugiemu, aż sapnęła z zaskoczeniem.
Poznałaby go wszędzie, te oczy oraz bliznę, on również był w
poprzednich wizjach i nie chciała już pamiętać ile razy oglądała
jego śmierć z rąk Toma w najróżniejszych wariantach. Tutaj
jednak było zupełnie inaczej, śmiałaby powiedzieć nawet, że ci
dwaj są kochankami. Tak to przynajmniej wyglądało. Widziała jak
chłodna, opanowana, z wiecznie założoną maską twarz Riddle'a
zmienia się, gdy patrzy na drugiego chłopca z widoczną czułością.
Oczywiście zgodnie ze swoją naturą Ślizgon nie robił tego
wprost, ale w momentach, gdy tylko tamten, młodszy tego nie widział.
Kiedy wzrok chłopca z błyskawicą na czole wracał do twarzy Toma,
maska znów powracała na swoje miejsce, chociaż inna niż ta
prezentowana obcym, jakby bardziej łagodna. Riddle przeczesał pasmo
ciemnych włosów tego drugiego. Ten z kolei ujął Toma za rękę.
Widząc srebrzystą nić, która owijała się i falowała wokół
tej dwójki, Kasandra zrozumiała co się tutaj działo. Ten chłopiec
był Przeznaczonym Toma Riddle'a. To dlatego, gdy w innych wariantach
przyszłości Tom zabijał młodzieńca z błyskawicą na czole,
odczuwał tego konsekwencje. Teraz wszystko było jasne. W tej chwili
przypomniała sobie też, jak jej prababka pokazywała kiedyś
wspomnienie, w którym było dwóch innych Przeznaczonych. Widziała
wówczas taką samą nić przeznaczenia, którą potrafiły dostrzec
tylko one, wieszczki. Teraz żałowała, że nie dopytywała jej o
więcej szczegółów jednak wtedy była tylko dzieckiem i nie
rozumiała jak bardzo unikatowi są tacy ludzie. Ponownie spojrzała
na Toma. Był starszy niż teraz i wciąż miał w sobie spore
pokłady czarnej magii, jednak wyglądał bardziej ludzko niż
kiedykolwiek, w każdym innym wariancie przyszłości. Zauważyła
w tym wszystkim jedynie jedną nieścisłość. W stosunku do wizji,
którą miał,. zielonooki chłopiec zdawał się mieć tyle samo lat
co w 1998 roku, a przecież to, co widziała teraz, sądząc po wieku
Riddle'a, było wydarzeniami toczącymi się najwyżej za kilka lat.
Zupełnie to wszystko nie pasowało. Kasandra wiedziała jednak, że
czas bywa względny, dlatego postanowiła mu zawierzyć w końcu
nigdy jej jeszcze nie zawiódł. Wyjaśnień takiego stanu rzeczy
mogło być co najmniej kilka i w tym momencie nie było sensu ich
zgłębiać, bo i tak do niczego to nie doprowadzi. Spojrzała po raz
ostatni na dwu magów i zauważyła nagłą zmianę na twarzy Toma
oraz wyraźne rozpogodzenie tego drugiego na widok zbliżającej się
do nich osoby. Wizja zaczęła się rozmywać, a ostatnie co
zobaczyła to ciemniejąca magia Riddle'a i widoczna chęć mordu w
jego oczach.
Wieszczka powróciła do rzeczywistości
i skonstatowała, że Tom, ten z rzeczywistości, uważnie się jej
przygląda z wciąż wyciągniętą różdżką:
–Mów w tej chwili co zrobiłaś! –
Warknął groźnie, a jego oczy pociemniały z gniewu. Kasandra nie
zważając na te niepokojące objawy, uśmiechnęła się lekko i
odpowiedziała:
– Za dwa dni przyjdź do wieży
astronomicznej przed północą. Mam dla Ciebie przepowiednię Tomie
Riddle. Znasz mnie, więc jestem pewna, że wiesz jakie to może być
ważne. A tymczasem jeśli pozwolisz udam się do swoich komnat. Do
zobaczenia. – Wieszczka odwróciła się i wykorzystując chwilowe
zaskoczenie Ślizgona weszła do swojego pokoju zamykając za sobą
drzwi.
Nie odeszła zbyt daleko od wejścia,
poczuła mocne zawroty głowy, nad którymi nie była w stanie
zapanować. Upadła z głuchym łoskotem na podłogę, czując
niewyobrażalne wyczerpanie magiczne. Nie mogła się ruszyć. Czuła
krew lecącą się jej z nosa, na odzieży powstawała za jej sprawą
coraz większa plama. Kasandra leżąc nieruchomo, starała się
opanować objawy, a przez myśl jej przemknęło: „ ...Tym razem
zdecydowanie przesadziłam ...”. Musiała jakoś się pozbierać,
miała jeszcze dużo do zrobienia, a póki co wyglądało na to, że
wykrwawi się na śmierć bez pomocy. Po chwili rozwiązanie patowej
sytuacji przyszło jej do głowy:
– Słomko ... – zawołała słabo
mając nadzieję, że skrzat zjawi się na jej zawołanie. Kiedy
usłyszała cichy dźwięk aportacji odetchnęła z ulgą. Była
nadzieja na ratunek.
– Pani Kasandro! – Wykrzyknęła
przerażona skrzatka podchodząc do niej szybko. Wieszczka resztką
sił poprosiła:
– Proszę zawołaj dyrektora i
poproś, by przyszedł sam, żeby nie zawiadamiał nikogo. –
Widziała jeszcze jak skrzatka znika i straciła przytomność.
Tom poczuł wielką ekscytację na
słowa jasnowidzącej. W końcu nie na co dzień można usłyszeć
przepowiednię od samej Kasandy Tralawney. Teraz, kiedy wiedział kim
jest kobieta, przypomniał sobie co na jej temat słyszał. Jedno
było pewne, wieszczka nigdy się nie myliła. Riddle przeczuwał, że
to co usłyszy, czy też zobaczy zmieni jakoś jego życie. Zmieni
diametralnie. Niepokoił go co prawda fakt, że miał lukę w
pamięci, wydawało mu się, że rzucił na kobietę zaklęcie
paraliżujące, ale w chwilę później zobaczył ją przed sobą z
wyciągniętą różdżką, jakby nic się nie stało. Nie bardzo
wyglądała na osobę odzyskującą sprawność po obezwładnieniu,
dlatego jakoś to wszystko mu do siebie nie pasowało. Martwił go
też fakt, że jasnowidząca nagle zaczęła wyglądać po prostu
źle. Dostrzegł tą zmianę nawet za zaklęciem maskującym, które
kobieta nałożyła na siebie, choć nie mogła ukryć drżenia rąk.
Wiedział, że zakończyła rozmowę tak szybko dlatego, że chciała
się go pozbyć, więc nie robił z tym problemów. Po prostu
odszedł. W pokoju wspólnym Ślizgonów, gdy tylko wszedł,
natychmiast otoczyli go jego poplecznicy, ciekawi czy udało mu się
czegoś dowiedzieć w sprawie wieszczki, bo przecież kobieta nie
przebywała w zamku bez powodu:
– Udało ci się coś ustalić w
związku z tą czarownicą? – Pierwszy odezwał się Malfoy.
– Owszem, nawet więcej niż
zakładałem. – Odpowiedział zagadkowo Tom, wzbudzając tym
jeszcze większą ciekawość ze strony pozostałych.
– Czyli czego w zasadzie tutaj
szukała? – Niecierpliwił się Lastrange.
– Już znalazła. A czego dokładnie,
dowiem się za dwa dni. – Ta informacja niewiele wniosła, jeśli
chodziło o zaciekawienie jego popleczników, ale żaden z nich już
się nie odważył indagować przywódcy. Natomiast Tom nie mógł
powstrzymać mrocznego uśmiechu, który cisnął mu się na usta,
gdy pomyślał o przepowiedni. Jednak tą informację zostawił tylko
dla siebie.
Budząc się z omdlenia, Kasandra
poczuła napływającą falę zmęczenia, więc zrezygnowała z próby
wstania z łóżka. Łóżko … pamiętała, że leżała na
podłodze … wniosek był jeden, skrzatka zrealizowała jej prośbę.
Wieszczka powoli rozejrzała się po pomieszczeniu, w którym się
znajdowała, poznając prywatne kwatery dyrektora. Odetchnęła lekko
z ulgą. Drzwi wejściowe się otworzyły i do środka wszedł
Armando, podając jej w milczeniu kilka fiolek eliksirów, które bez
wahania przyjęła wypijając po kolei wszystkie. Ufała temu
człowiekowi jak nikomu innemu, choć przeczuwała, że w tej sprawie
może nie dostać jego wsparcia.
– Kasandro ... – zaczął
niepewnie.
– Domyślam się co chcesz
powiedzieć, ale proszę Cię, wiem co robię.
– Nawet za taką cenę? –
Stwierdził dyrektor podchodząc do niej i dotykając siwego pasma
włosów, które po chwili ponownie stały się rude – Czy ty ...
Zrobiłaś to co myślę?
– Nie ... zajrzałam tylko na ścieżki
przyszłości, nie ingerowałam w nie. – Wyjaśniła, widząc
malującą się na twarzy starca ulgę uśmiechnęła się łagodnie:
– Jednakże wiedz, że mam zamiar to zrobić.
– Kto? Dla kogo chcesz siebie
poświęcić? – Zapytał udręczonym głosem dyrektor.
– Znam ryzyko i prawdopodobnie wiem
jak to się dla mnie zakończy. Armando ... nie wiesz co ja
widziałam. Obecnie dla nas największym zagrożeniem jest Gellert, a
co jeśli Ci powiem, że Grindewald to tylko wierzchołek góry
lodowej, która czeka naszą przyszłość? Nie mogę zdradzić
więcej, ale proszę cię byś choć trochę mnie zrozumiał. –
Szepnęła błagalnie widząc jak Dippet szuka czegoś w jej oczach.
Być może znalazł to, czego szukał, bo usiadł zrezygnowany na
skraju łóżka i ujął jej dłoń:
– Jako Twój przyjaciel nie popieram
tej decyzji oraz środków jakie chcesz zastosować. Jako czarodziej
szanuję Twoją decyzję oraz to jak bardzo chcesz nam pomóc.
Powiedz mi proszę, kim jest ta osoba?
– Tom Riddle – Powiedziała po
chwili wahania.
– Ah ... młody Tom ... Nie jestem
bardzo zaskoczony. To bardzo zdolne dziecko, jednak w jego sercu jest
ogromna ciemność ... Czy jesteś pewna, że warto ryzykować?
– Tak jestem. – Odpowiedziała
zdecydowanie, pomijając kwestię, że tylko jedna ścieżka nie
prowadziła do zniszczenia Hogwartu i licznych śmierci. Zakończenie
tej ścieżki również było niepokojące, ale nie była to rzeź i
jasnowidząca była w stanie przystać na taką alternatywę.
Ponownie poczuła zmęczenie, oczy same się zamykały. Usłyszała
jeszcze:
– Prześpij się, straciłaś wiele
magii i krwi, sen będzie najlepszym lekarstwem na regenerację. –
Polecił stary czarodziej gasząc wszystkie światła pstryknięciem
palców i opuścił pomieszczenie.
Tom od pamiętnego śniadania nie
widział jasnowidzącej na żadnej uczcie. Podejrzewał, że to może
mieć związek z jej złym samopoczuciem, które zauważył po ich
małej konfrontacji, której w gruncie rzeczy nie pamiętał, ku
własnej irytacji. Był niemalże pewien, że zaklęcie wyszło z
jego różdżki, a jednak nie ugodziło jej. Domyślał się, że
wieszczka zrobiła coś, co spowodowało, że na chwilę stracił
panowanie nad własnym ciałem. Próbował sprawdzić czy coś
takiego kiedyś opisano w książkach, jednak zupełnie
bezskutecznie. Nawet poszukiwania prowadzone w Zakazanym Dziale mu
nie pomogły.
Ujrzał ją dopiero na kolacji w dniu,
w którym się umówili. Wyglądała na wypoczętą i zdrową, jak w
dniu pojawienia się w szkole. Rozmawiała z dyrektorem uśmiechając
się często, równocześnie rozglądając się po otoczeniu. Kiedy
spostrzegała, że on, Tom ją obserwuje, puściła mu oczko i
wróciła do przerwanej rozmowy. Riddle zauważył jednak, że nie
tylko on śledzi poczynania jasnowidzącej, ale i nauczyciel
transmutacji. Dumbledore patrzył na nią w głębokim zamyśleniu.
Pół godziny przed północą
Kasandra postanowiła udać się w umówione miejsce, uprzednio
upewniając się, że nikt nie przeszkodzi w tym spotkaniu. Armando
zadbał o to, by każdy z profesorów miał na dzisiejszy wieczór
odpowiednio zajmujące zajęcie. W czasie, kiedy odzyskiwała siły
po wyczerpaniu magicznym, miała sporo czasu i dogłębnie
przemyślała znaczenie w całej sprawie dzienników, które kupiła.
Jedynym logicznym rozwiązaniem była magia krwi i Kasandra była
pewna, że dla Toma nie powinno to być absolutnie żadną
przeszkodą. Teraz szybkim krokiem pokonywała liczne schody
prowadzące na Wieżę Astronomiczną w nadziei, że Riddle już tam
na nią czeka. Istotnie, chłopiec siedział na jednym z licznych
okien:
– Witaj Tom, dobrze Cię widzieć. –
Przywitała się wyciągając różdżkę, by dodatkowo zadbać o
bezpieczeństwo rzucając rozmaite zaklęcia zabezpieczające i
nadzorujące. Potem przetransmutowała swoje spinki do włosów w dwa
fotele, stół oraz wielki stojący zegar. Po tym zajęła miejsce w
jednym z foteli, wskazując dłonią drugi chłopcu. Ten obserwował
poczynania jasnowidzącej w ciszy, a podejrzliwa natura nie pozwoliła
mu na rozluźnienie. Kobieta spokojnie siedziała, a ciszę
przełamywało tylko jej nucenie, kiedy czekała na reakcję
Riddle'a. Chłopak w końcu się zdecydował i przemieścił na
wskazany fotel, zadając równocześnie pytanie:
– Zastanawiam się skąd w zasadzie
wiesz, że będziesz mogła kogoś obdarzyć przepowiednią?
– Oh to jest prostsze niż myślisz.
Zazwyczaj wizję miewam w nocy, choć zdarzało się kilka za dnia,
ale to rzadkość. Widząc możliwą przyszłość i powiązaną z
nią osobę, mogę obdarzyć ją przepowiednią, choć nie jest to w
większości przypadków konieczne i radzę nie próbować na mnie
legilimencji. – Zagroziła przewidując zamiary chłopaka. – Mój
umysł jest wyjątkowo chroniony nie tylko przeze mnie, ale i przez
czas. Było kilku, którzy próbowali mimo to dostać się do niego i
albo teraz leżą niczym rośliny w Świętym Mungu, albo już nie
żyją. – Uprzejmie wyjaśniła, uśmiechając się po swojemu
łagodnie.
– Więc mam rozumieć, że mimo iż
znasz przyszłość, nie możesz jej zdradzić?
– Właśnie tak! I tutaj pojawia się
rola przepowiedni. To wskazówki, choć wielu źle je interpretuje,
albo nie robi z tym kompletnie nic, co nie raz jest bardzo
frustrujące. – Naburmuszyła się lekko wspominając Albusa, ale
szybko porzuciła myśli o nim, bo młodzieniec próbował drążyć
temat:
–Właściwie skąd wiesz, że masz
takie ograniczenia?
– Jaki dociekliwy ... – Roześmiała
się wieszczka, po czym zdecydowanie stwierdziła. – Przykro mi,
ale nie mogę już więcej zdradzić, podaj mi swoją dłoń już
czas. – Poprosiła zerkając na zegar, który wskazywał za minutę
północ.
Tom podał jej rękę czując dziwne
wibracje, gdy tylko ich dłonie się zetknęły. Kasandra zamknęła
oczy, a gdy zegar zaczął wybijać północ otworzyła je i zatopiła
spojrzenie w oczach Riddle'a. Źrenice oczu wieszczki były
nienaturalnie powiększone, a jej dłoń boleśnie ściskała rękę
Toma. Riddle znosił to cierpliwie, czekając na ciąg dalszy. W
końcu jasnowidząca przemówiła nienaturalnym głosem:
Ty który stoisz na
rozwidleniu dróg, którą podążysz?
Tą, którą najwięcej
stracisz jednocześnie wiele zyskując,
czy tą, którą
zyskasz nie wiedząc, że tracisz?
Twoja moc jest wielka i
potężna lecz ma swoje granice,
Przeznaczony tylko może
przeciąć tą granicę,
a tylko on jeden będzie
znać klucz do potęgi.
Widnieje nad nim widmo
śmierci, przez które
możesz stracić ten
klucz, ale również coś cenniejszego.
Ten, który jeszcze się
nie narodził, będzie twoją chwałą i zgubieniem.
Ten, który narodził
się kluczem do nieotwieranych bram ....
W chwili, gdy zegar przestał wybijać
północ, Kasandra ucichła, puściła dłoń chłopca i opadła na
stół z głuchym łoskotem uderzając o blat głową. Po chwili
podniosła ją, pocierając czoło:
– Zawsze zapominam wyczarować przed
tym poduszkę – Zaśmiała się, rzucając szybkie zaklęcie
leczące na czoło. Całkiem zawiła te przepowiednia, nie uważasz?
– Więc pamiętasz ją?
– Oczywiście, ale
jestem ciekawa jak Ty ja odczytałeś? – Zapytała zaciekawiona.
– Przeznaczony ... Przecież to
jakieś brednie! – Chłopak wstał gwałtownie. – Mam uwierzyć,
że mam Przeznaczonego? Przecież nie ma żadnych dowodów na to, że
istnieją, oprócz niejasnych przesłanek w książkach.
– Wierzę, że jesteś czarodziejem o
otwartym umyśle. A tymczasem mam coś dla Ciebie, co być może Ci
pomoże … – Oznajmiła jasnowidząca i schyliła się do swojej
torby. Po chwili wydobyła z niej i podała chłopakowi dwa dzienniki
ze słowami: – To dla Ciebie. Dzięki nim możesz skrzyżować
swoją drogę z Przeznaczonym. Teraz to, co zrobisz młodzieńcze,
zależy tylko od Ciebie. Powodzenia. – Wieszczka zamknęła torbę
i stukając obcasami wyszła z wieży zostawiając Toma samego.
Chłopak wyszedł niedługo po niej i
pogrążony w myślach skierował się do lochów. W pokoju wspólnym
panowała ciemność i głucha cisza. Najwyraźniej wszyscy już
spali, była więc nadzieja, że ma czas zastanowić się w spokoju.
Riddle usiadł na sofie i zaczął analizować słowa przepowiedni,
trzymając w dłoni dzienniki: „ … Mogę nie robić nic i tak
zyskując. Mogę również stać się potężny, jednocześnie
tracąc. Wydaje się to raczej małą ceną, skoro mogę mieć w
rękach klucz do potęgi ... A tym kluczem jest Przeznaczony ... Nie
mogę uwierzyć, że mam Przeznaczonego. To się wydaje wręcz
nierealne! Ktoś taki jak ja, ma tak cenne źródło mocy! Nie podoba
mi się jednak to widmo śmierci. Może o to chodziło, że przez to
widmo mogę go stracić? To miałoby sens ... Ale jak mogę
skontaktować się z osobą, która nawet jeszcze nie istnieje? ...”.
Zamyślony spojrzał na dzienniki, czując delikatne wibrowanie magii
pod palcami. Wiedział, że to nie były zwykłe pamiętniki, ale
sposób na skontaktowanie się, poznanie Przeznaczonego. Tom
podejrzewał jednak, że niełatwo będzie je zastosować. Łatwo
było to sprawdzić, wziął jeden z dzienników w dłonie i
spróbował otworzyć, było jak przewidywał silna magia odepchnęła
go zdecydowanie. Nadszedł więc czas na eksperymenty, Riddle
zastanawiał się przez chwilę i zaczął rzucać podstawowe
zaklęcia, które jednak nie skutkowały. Sięgnął wobec tego po
bardziej zaawansowaną magię, ale dzienniki wciąż jej się
opierały.
– Co ta wiedźma wykombinowała, by
tak skutecznie je ochronić ... musi być coś ... coś przeoczyłem
tylko co? – Zerknął ponownie na dzienniki. – Czyżby starucha
użyła czarnej magii?
Chłopak uparcie próbował, ale
kolejne czarno–magiczne zaklęcia nie dawały rezultatu. Riddle
westchnął, rozsiadł się wygodnie na sofie i głęboko zamyślił
… wyraźnie coś robił nie tak, coś mu umykało. Wstał i zaczął
krążyć po pokoju wspólnym. W swojej wędrówce trafił do lustra
i spojrzał w nie, wychwytując swoje odbicie, po czym zerknął na
leżące na stole dzienniki i coś mu w umyśle zaskoczyło. Już
wiedział czego musi użyć. Wziął malutki sztylet do otwierania
listów i zrobił głębokie nacięcie po wewnętrznej stronie dłoni,
po czym skierował rękę nad dzienniki tak, żeby kapiąca krew
spadała na nie. Magia dzienników pochłaniała życiodajną ciecz
jak gąbka:
– No tak, to przecież jest takie
oczywiste. – Stwierdził sam do siebie Tom, równocześnie
zastanawiając się jak teraz powinien postąpić. Dla sprawdzenia
swojej teorii przywołał pióro jak słowa, które piszę w jednym
dzienniku pokazują się też w drugim, już wiedział co powinien
zrobić. Szybkim krokiem wyszedł z pokoju wspólnego kierując swoje
kroki ku bibliotece. Noc nie była dla niego żadną przeszkodą.
Wieszczka weszła do swojej komnaty i
zaczęła się powoli pakować. Nagle wyczuła czyjąś obecność,
jednak nie zwróciła na nią większej uwagi i kontynuowała
składanie ubrań. W końcu przecież spodziewała się, że się
pojawi:
– Spodziewałam się Ciebie później.
– Zdajesz sobie sprawę z
konsekwencji prawda Kasandro?
– Oczywiście, sam dopilnowałeś
przecież, bym znała każdą konsekwencję związaną z ingerowaniem
w przyszłość nieprawdaż? – Uśmiechnęła się do stojącego
przed nią mężczyzny w garniturze z eleganckim cylindrem na głowie
oraz laską w ręce.
– Otóż to, więc nie miej mi za złe
... – Powiedział podchodząc do niej, okrążając i odpinając
zamek do połowy jej pleców. Następnie przyłożył rękę do
odkrytego ciała, wymawiając cichą inkantację, kiedy skończył na
plecach kobiety widniał znak tarczy zegara, który wskazywał teraz
równą północ. Kasandra spokojnie podeszła do lustra i wykręcając
szyję obejrzała sobie jego dzieło:
– Nie wygląda tak źle.
– Uwielbiam Twoją beztroską postawę
choć wiem, że w środku czujesz zupełnie coś innego. Wiesz, że
Cię lubię prawda? A skoro nie masz już nic do stracenia, to co
powiesz na mały zakładzik? – Zapytał uśmiechając się szeroko.
– Twoje zamiłowanie do hazardu
naprawdę mnie zaskakuje mój drogi. Obecnie jednak mamy remis, a to
prawdopodobnie będzie nasza ostatnia zagrywka, dlatego nie mogę się
nie zgodzić. Jak zapewne wiesz, postawiłam na jedyną inną drogę
jaką oferowały mi ścieżki przyszłości.
– Więc ja biorę tą z
naszej wizji. – Powiedział mężczyzna ściskając dłoń kobiety
na znak zawarcia zakładu, a następnie zniknął śmiejąc się
radośnie.
Kasandra usiadła na
kanapie wzdychając ciężko, modląc się do Merlina, by chłopcy
byli warci tego poświęcenia.
Szkoda, że jednak nowy rozdział nie pojawił się 25 sierpnia, zaciekawiła mnie ta historia i bardzo bym chciała, żeby nowy rodział był jak najszybciej.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za spóźnienie i zapraszam na nowy rozdział.
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńdopiero co tutaj trafiłam, opowiadanie jest fantastyczne, bardzo mi się podoba, historia bardzo mnie zaciekawiła, czyli to oznacza, że Tom już w szkole ma swoich podwładnych....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie
„Kobieta szła wolnym lecz zdecydowanym krokiem pełnym gracji i wdzięku.” – przed lecz przecinek.
OdpowiedzUsuń„- Jak zwykle szarmancki - uśmiechnęła się ciepło i rozejrzała się z rozmarzoną miną, od czasu gdy była uczennicą nic się nie zmieniło, Hogwart nadal sprawiał wrażenie najbardziej magicznego miejsca w jakim była kiedykolwiek.” – po szarmancki kropka, a uśmiechnął z dużej.
„- Dyrektor Dipped oczekuje cię w swoim gabinecie. - Mężczyzna zachęcającym gestem wskazał długi korytarz zamku, który oświetlały pochodnie.” – Dippet. Masz literówkę. Bo był Armando Dippet.
„- Prowadź Albusie.” – przed Albusie przecinek, bo bezpośredni zwrot do adresata.
„Szli przez korytarze kierując się w strony wieży, gdzie znajdował się gabinet dyrektora.” – po korytarze przecinek, bo kierując jest imiesłowem przysłówkowym współczesnym.
„Kiedy dotarli do posągu chimery mężczyzna otwierał już usta, by wypowiedzieć hasło lecz wyprzedziła go kobieta:[…]” - po chimery przecinek, masz zdanie rozdzielnie złożone.
„- Niech zgadnę ... Chochlik kornwalijski - powiedziała zdecydowanym głosem, widząc minę Albusa szybko dodała - jak byłam uczniem, hasło było takie samo, doprawdy ... dyrektor Dipped powinien bardziej dbać o bezpieczeństwo swojego gabinetu.” – po dodała dwukropek jest konieczny. I znowu Dippet.
„- Kasandro, widzę, że nadal jesteś dowcipna lecz cieszę się, że pomimo upływu czasu wciąż jesteś tą samą dziewczyną, która przyszła tu mając jedenaście lat, choć przyznam, że zaskoczyłaś mnie swoją nagłą prośbą.” – po dowcipna przecinek. Lecz jest spójnikiem, więc koniecznie przecinek.
„- Ufam twojemu darowi, powiedz co zamierzasz?” – po powiedz przecinek, zdanie złożone.
„- Wykładu? Tylko tyle? - zdziwił się mężczyzna.” – zdziwił z dużej.
„- Dziękuję dyrektorze.” – po dziękuję przecinek.
„- Powiedz Kasandro, kim jest osoba, którą obdarzysz przepowiednią?” – przed Kasandro przecinek.
„- Tak naprawdę sama nie wiem - przyznała kobieta uśmiechając się lekko. - Ale wiem, że gdy ją zobaczę będę wiedzieć że to ona.” – po kobieta przecinek, po zobaczę też przecinek. Przed że też przecinek.
„- Dyrektorze, nawet jeślibym tu nie dotarła, to co ma się zdarzyć i tak by się zdarzyło. Może wcześniej, może później, skutki mogłyby być inne ... Wszystko zależy od działań osób obdarzonych przepowiednią.” – przed co przecinek.
„- Wiem. Zawdzięczamy naprawdę wiele tobie, jak i twojemu darowi - uśmiechnął się dyrektor i gładząc ręką brodę, zwrócił się do mężczyzny stojącego za kobietą – Albusie, proszę pokaż naszemu gościowi komnatę, w której może się zatrzymać.” – po darowi kropka. Uśmiechnął z dużej litery.
„- Widzimy się na śniadaniu, Kasandro - tymi słowami dyrektor pożegnał gościa.” – po Kasandro kropka, tymi z dużej litery.
„Usłyszał dźwięk otwieranych wrót do Wielkiej Sali, którymi wszedł dyrektor prowadząc pod rękę czarownicę.” – po dyrektor przecinek.
„Młodzi ludzie przypatrywali się idącej dwójce osób, starając się zrozumieć o co chodzi. Kiedy uczniowie przekonali się, że dyrektorowi towarzyszy nie znana im kobieta, zaczęły pojawiać się coraz to głośniejsze szmery i szepty.” – nieznana piszemy łącznie.
„- Witajcie drodzy uczniowie! Jak zapewne zauważyliście, gości w naszym zamku nie byle jaka osoba. Przedstawiam wam Kasandrę Tralawney!” – po witajcie przecinek.
„Na pewno nie przybyła jedynie po to by poprowadzić wykład! Musi być coś jeszcze... tylko co?” – przed by przecinek.
„Gdy po kolacji podekscytowani uczniowie ze starszych klas rozeszli się do pokoi wspólnych, Tom wraz ze swoją świtą zajęli miejsca przy kominku, każdy milcząc przyglądał się swojemu przywódcy w ciszy.” – po milcząc przecinek.
Usuń„„Czyżby chodziło o ten znak?” - myślał Tom siedząc w pokoju wspólnym. Jego tok rozmyślań został przerwany, przez osobę siedzącą na sąsiedniej kanapie.” – po Tom przecinek.
„- Kassandra Tralawney ... intrygujące doprawdy, ta kobieta czegoś chce ode mnie, nie mogę przecież jej zawieść nieprawdaż?” – raz piszesz Kasandra, raz Kasandra. Chodzi mi o zdublowane „s”. Doradzam trzymać się jednej formy.
„Nic nie sprawiało mu większej radości, niż zlęknione wyrazy twarzy.” – przed niż zbędny przecinek.
„Wystarczyło, że tylko nieprzychylnie na kogoś spojrzał, wykrzywił wargi, czy burknął coś nieprzyjemnego, by uciekali przed nim jak mysz przed kotem.” – przed czy zbędny przecinek.
„Po drodze Mijał paru biegnących trzecio- czy czwartoklasistów – nie znał ich, wydawało mu się tylko, że są młodsi.” – mijał z małej powinno być, bo jest w środku zdania.
„- Czy to, że pani się tu znalazła również było przeznaczeniem?” – po znalazła przecinek.
„Tom nieznacznie drgnął słysząc jej odpowiedź.” – po drgnął przecinek.
„Po kilku kolejnych bardziej wyczerpujących pytaniach, kobieta spojrzała na zegar i klasnęła w dłonie by ponownie zwrócić uwagę tych bardziej zmęczonych i nie słuchających uczniów, na siebie.” – po dłonie przecinek. Po uczniów zbędny przecinek.
„- Witaj Tomie Riddle.” – po witaj przecinek.
„- Usiądź chłopcze, a odkryję przed tobą twoje przeznaczenie – sama usiadła za biurkiem i kiedy znowu na niego spojrzała, jej oczy lśniły nienaturalnym blaskiem. - Podaj mi swoją dłoń, a przepowiem ci twoją przyszłość – kontynuowała wabiąc go i kusząc swoim głosem.” – po przeznaczenie kropka. Sama z dużej litery. Po kontynuowała przecinek.
„Ktoś taki jak ja, ma tak cenne źródło mocy!” – przed ma zbędny przecinek.
„Spojrzał na dzienniki czując delikatne wibrowanie magii pod palcami.” – po dzienniki przecinek.
„- Co ta stara wiedźma wykombinowała by tak skutecznie je ochronić ... musi być coś ... coś przeoczyłem tylko co? - Zerknął ponownie na dzienniki. - Czyżby starucha użyła czarnej magii?” – przed by przecinek.
„Gdy kolejne czarno-magiczne zaklęcia nie skutkowały, chłopak siadł i przysłonił ręką oczy, zastanawiając się co robi źle.” – czarnomagiczne pisze się bez łącznika. Nawet jeśli jakiś blogger czy Word to podkreśla, taka pisownia jest w PWN.
„Po chwili wstał i spojrzał na stół na którym leżały obydwa dzienniki.” – po stół przecinek.
„- No proszę nasza wieszczka używa zakazanej magii ... magii krwi, kto by pomyślał? Teraz wszystko jasne jak go odnajdę ... - następnie przywołał pióro i zaczął pisać.” – przed nasz przecinek.
„Słowa które pisał w jednym zeszycie pojawiały się w drugim. Gdy skończył uśmiechnął się do siebie, wyszedł z lochów kierując się w stronę biblioteki.” – po słowa przecinek, po skończył też przecinek, po lochów też przecinek.
Pojawiły się też powtórzenia. Z tych najbardziej rzucających się w oczy, to dziennik i dyrektor. Polecam przejrzeć jeszcze raz tekst bądź pokazywać jeszcze innym osobom, im więcej osób spojrzy na tekst pod względem gramatycznym i merytorycznym tym więcej wyłapie się błędów. Ale liczę, że twoja beta poradzi sobie z takim zadaniem. Aha, i jeszcze jedno, mieszasz momentami czasy. Raz był przeszły, kilka razy teraźniejszy. Radzę zwrócić na to uwagę.
UsuńTak jak już mówiłam, pomysł mi się bardzo podoba. Jest naprawdę świetny. Dodatkowo, uwielbiam Toma. Jak najbardziej podoba mi się kreacja jego postaci, przynajmniej w prologu, bo tyle przeczytałam. Kasandra! Genialny plan na jej wprowadzenie. Ta przepowiednia, Przeznaczony, no aż się pros o uwielbienie. Darzę wielką miłość tomarry, więc tym bardziej chcę przeczytać wiecej. Magia krwi, wierz lub nie, ale kocham taką starożytną, bo właściwie nigdy nie wiem, czy nie będzie jakichś tragicznych skutków, jest taka nieobliczalna. May <3
Niebawem skoczę do czytania kolejnych rozdziałów, bo przede mną kilka długich rozdziałów, co mnie bardzo cieszy.
I bardzo się cieszę, że wzbogacasz polską blogosferę o tomarry.
Pozdrawiam ciepło,
Euforia (aka adminka na Harry Potter Slash, tak, żebyś wiedziała kto)
Hej,
OdpowiedzUsuńach trafiłam tutaj dopiero co, opowiadanie zaczyna mi się podobać, lubię parkę Tom - Harry i co? znaczy to, że już Riddle w szkole ma swoich podwładnych...
historia jest ciekawa, wciąga... idę czytać dalej...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Czekając na więcej rozdziałów, postanowiłam na nowo przeczytać to opowiadanie i skomentować :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,że to Kasandra wygra zakład a Tom będzie mądrzejszy i nie stanie się voldemortem bardzo podobała mi się ralacja Kasandry i dipeta pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńkochana to ja ;] zdecydowałam się przeczytać tak jak zalecałaś ponownie prolog, ale także i napisać tych parę słów...
już wtedy mi się spodobało, ale teraz, o tak jeszcze lepiej, brawo... ciekawi mnie ten gość w meloniku, i jak widać Albus i Kasndra nie przepadają za bardzo za sobą...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie
Hej,
OdpowiedzUsuńprolog jest fantastyczny, właśnie takich opowiadań poszukuje pod wzgledem tematyki, bardzo mnie za ciekawiło to opowiadanie, i możesz być pewna, że na bardzo długo tutaj zawitam, bardzo mnie ciekawi mnie ten gość w meloniku, i jak widać Albus i Kasandra nie przepadają za bardzo za sobą...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Hej,
OdpowiedzUsuńoch prolog jest fantastyczny, tematyka bardzo mi się podoba, no i bardzo mnie za ciekawiło, jak dalej potoczą się ich losy, co z tego wyniknie... i możesz być pewna, że na bardzo, bardzo długo tutaj zawitam, no i zaciekawił mnie ten gość w meloniku, ha Albus i Kasandra nie przepadają za bardzo za sobą...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia